Po tygodniowym pobycie we Francji i weekendzie w Mexico City (po przeszlo 12 godzinnym locie byl to malo aktywny weekend... pobyt w lozku i odspypianie z proba przestawienia sie na inna strefe czasowa - tutaj jest 7 godzin wczesniej niz w Polsce) w koncu dotarlam do POZA RICA - miasteczka, ktore przez najblizsze 3 miesiace bedzie musialo jakos ze mna wytrzymac ;-).
Pierwsze wrazenie... naokolo jest DZUNGLA!!! To znaczy las z bananami i tukanami, wiec jak dla mnie to dzungla (ponoc, bo tukanow jeszcze nie widzialam, a bananow... to juz mam powoli serdecznie dosc - smazone, pieczone, gotowane, ...).
Samo miasteczko jest stosunkowo male (ok 130 tys. mieszkancow) i mlodziutkie, bo powstalo kilkadziesiat lat temu, gdy zaczal rozwijac sie tutaj przemysl paliwowy i energetyczny... o czym mielismy okazje posluchac bardzo szczegolowo...
Tak... mielismy okazje sie o tym przekonac i to 5 krotnie! Ale zanim do tego przejde...
Moj pierwszy tydzien. Poniedzialek polegal na umiechaniu sie do wszystkich pokolei podczas prezentacji ... WSZYSTKICH! (Niestety tylko usmiechaniu z mojej strony, gdyz z hiszpanskim jeszcze ciagle jestem troche na bakier... a ewidentna wiekszosc pozaricanczykow jest na bakier z angielskim... ) Instituto Tecnologico Superior de Poza Rica to niewielka placowka (niestety uniwersytetem nie smiem tego nazwac...) i tych Wszystkich nie bylo znowu tak wielu i w pol dnia juz Ci Wszyscy: straznicy, wykladowcy, panie sprzataczki, co bardziej zaciekawieni studenci wiedzieli, ze przybyla studentka z Polski, co jest dla nich swoista egzotyka (gdyby pobierac 5 pesos, ok 1zl, od kazdej fotki... moze w niedlugim czasie moglabym zalozyc wlasna termoelektrownie ;-)).
We wtorek z kolei odwolano wszystkie zajecia z powodu zblizajacego sie huraganu... ktory jednak nas ominal a dzien okazal sie bardzo sloneczny... w nocy jednak byla BURZA - takich burz jak tutaj to nie slyszalam jeszcze nigdzie (dla tych co nie wiedza... ja straaaasznie nie lubie burzy!).
A od srody... termoelektrownie... mimo, ze nikt z nas (a jest nas piecoro) nie studiuje niczego powiazanego z energetyka, to zostalismy zapoznani z lokalnym przemyslem energetycznym bardzo szczegolowo... od srody do poniedzialku, lacznie 5 wizyt w termoelektrowniach ... jeszcze jedna i ... pewnie bylabym w stanie lepszym hiszpanskim wyjasnic jak to wszystko tam sie dzieje niz zamowic obiad w lokalnej restauracji...
Podsumowujac pierwszy tydzien: Meksykanie otwarci i pozytywni, meksykanska kuchnia pyszna i pikantna - niestety... ja lubie ja bardziej niz ona mnie jak na razie... ;-)