Weekend minal troche na lezeniu w lozku (meksykanska kuchnia - pyszna, ale...), troche na hiszpanskim w praktyce podczas zakupow a przede wszystkim na wypoczynku na plazy w Costa Esmeralda. Bylo pysznie, slonecznie i udalo sie zrzucic z siebie pewne niesmaki z ubieglego tygodnia pracy... ale teraz nie o niesmakach i smakach z pracy, bo do tego urokliwego miejsca ten watek nie pasuje za bardzo... ;).
Tak delektujac sie sloncem, palmami wokolo i wspaniala woda ... tak sobie czlowiek pomysli, ze przeszlo 4000 km w Polsce mamy juz przymrozki, ale nie bede ukrywac, rodzinki i przyjaciol czasem brakuje... ale pogody... to tutejsza pochlaniam garsciami i zlego slowa nie powiem, bo stanowczo jestem CIEPLOLUBNA ;) (nawet jak przez upaly nie jest sie w stanie myslec... to nie ma marudzenia, jest slonce, a wlasciwie SLONCE, to... trzeba sie nim pozytywnie naladowac na chlodne, zimowe, polskie dni... brac garsciami i tyle ;)).