Kolejny dzień delektowania się kawowym regionem. Pobudka o 9:00, szybki prysznic i przed południem byliśmy w autobusie do Xico, małej urokliwej miejscowości niedaleko Xalapy. Jako, że wyruszyliśmy bez śniadania, w pierwszej kolejności Sergio zabrał nas do restauracji. Przywitano nas kieliszkiem jagodowego likieru - uwielbiam ten region!!! Przesympatyczna atmosfera, przepyszne tradycyjne dania i do tego studenckie ceny - co by nie było, że szwędam się po jakiś wystawnych miejscach ;), a największą atrakcją dla mnie była papuga Ara, która mówiła "Hola" (pl. "Cześć", wym. [ola]) - moja pierwsza gadająca papuga!!! Ile w tym Meksyku jest pierwszych rzeczy... pierwsze kaktusy, krewetki, świeże kokosy na plaży... echhh... ale wracając do Xico, po śniadanio-obiedzie spacer i małe kawowe zakupy, kilka pamiątkowych zdjęć i poszukiwania transportu do pobliskich wodospadów. I czekaliśmy, czekaliśmy i marzliśmy... bo tropiki zostały w Poza Rice, a w okolicach Xalapy na porządku dziennym o tej porze roku jest ciepły wełniany szalik, na co nie byliśmy przygotowani. W końcu nic nierobiący panowie w trucku zgodzili się nas zabrać na pace za symboliczną opłatą i wyruszyliśmy w dalszą drogę...
---
- bilet autobusowy z Xalapy do Xico kosztuje 15 pesos, ok. 40 min.