I wyruszyliśmy z Xico na pace w kierunku wodospadów... i coraz częściej, i gęściej zaczęły się pojawiać wokół nas bananowce i krzaki kawy... aż w końcu zrobiło się nimi bardzo gęsto, jeszcze kilka minut jazdy i dotarliśmy na miejsce. Pierwszy i największy wodospad na naszej trasie jakieś 80 metrów, nacieszyliśmy się jego widokiem... mnie osobiście jakoś widok wodospadów relaksuje, choć wielu ich jeszcze nie widziałam, i ruszyliśmy dalej drogą po KAWOWO-BANANOWYM LESIE. Kolejny, tym razem dużo mniejszy wodospad i mrzawka towarzysząca nam od kilku godzin zaczynała przeobrażać się w deszcz, więc nadszedł czas powrotu. I kolejne poszukiwania transportu (w międzyczasie przejechały koło nas dwa trucki kierowane przez chłopców nie starszych niż 14 lat!!!), dłuższa chwila targowania się i minibusem zabraliśmy się do Coatepec. Po niecałej godzinie, przemarźnięci dotarliśmy do kolejnej miejscowości. Było już dawno po zmierzchu, każde chuchnięcie tworzyło przed nami białą, parową chmurę, więc wstąpiliśmy ogrzać się przy świeżej, gorącej kawie. Jeszcze tylko ostatnie kawowe zakupy (zaopatrzona jestem na dobre kilka miesięcy... więc po powrocie z Meksyku - zapraszam ;)) i autobusem spowrotem do Xalapy. Tam tradycyjnie na kolacje tacos, pogawędka przy "Noche Blanco" i do śpiworów.
---
- wstęp na teren wodospadów w niedziele był darmowy, na co dzień - nie wiem (jak dotąd, w wielu miejscach wstęp był darmowy tylko w niedziele)
- bilet autobusowy Coatepec - Xalapa kosztuje 7.50 pesos
- kilogram świeżej kawy kosztuje od 80 do 220 pesos, zależy od gatunku (testowaliśmy kilka... i zapewniam, że kawa kawie nie równa! ;)), mielą ją i pakują na miejscu, ale jako, że zmielona trzyma aromat około miesiąca to w czasie podróży lepiej zostawić ją w ziarnach, one wytrzymają baaardzo długo (tak nas przynajmniej zapewniali... za kilka tygodni zobaczymy ;))
- "Noche Blanco" to oczywiście meksykańskie piwo ;)
- wodospady znajduja sie na trasie pomiedzy Xico i Coatepec