Nowy Rok przywitany, troche sie powylegiwalismy na plazy, wiec czas bylo ruszyc dalej. W Tulum planowalam jedynie nocleg, dzien na zwiedzenie ruin, troche plazy... ale potoczylo sie troche inaczej i zostalam na przeszlo tydzien.
Otoz, na ten czas przygarnal mnie do siebie Juan z HC, swietny czlowiek, wraz ze znajomymi gra chyba na wszystkich instrumentach swiata! Zatem pierwszy dzien planowo ruiny - 51 pesos tylko za to, ze te ruiny znajduja sie na klifie, nie ma mowy!!! Po drodze spotkalam Gaela, Francuza, jezdzi po swiecie w wolnym czasie i robi zdjecia ptakow... calkiem calkiem ;). Poltora dnia poszwedalismy sie razem, Gael ruszyl dalej w Meksyk a ja drugiego wieczoru wybralam sie z dziewczyna Juana z HC posluchac chlopakow w jednym z hosteli, nie bylo wiele ludzi i zagadalismy z wlascicielka - amerykanka, i tak o to przyszla pierwsza oferta pracy.
Na drugi dzien ruszylismy na rowery ze znajomym Juana, po drodze z plazy przyuwazylam restauracje, oferta na drzwiach, ze poszukuja ludzi - miejsce genialne, plaza, slonko, przewija sie sporo ciekawych ludzi! Ale... z moim hiszpanskim? Nic do stracenia, wiec zagadalam z wlascicielem i udalo sie! i w ten o to sposob zaczelo sie moje kelnerowanie (z hotelu zrezygnowalam, troche mnie przerazila jego hermetyczna atmosfera... ).
Praca nie ma co owijac w bawelne, wyczerpujaca, 10 godzin dziennie plus przynajmniej godzina przygotowywania wszystkiego, zarabialam ¨tylko¨ napiwki - ¨tylko¨ a wyszlo tego w ciagu tygodnia prawie tyle co w czasie miesiaca pracy na uczelni ;))).
Z ciekawszych incydentow w pracy, zaproponowano mi prace dla biura podrozy, ktore oprowadza wycieczki i maja sporo grup z Polski i Czech, jako tlumacz i przewodnik na Jukatanie i Kubie - wierzcie, ze bardzo korci!!! ;)))
Praca sie po 6 dniach skonczyla, ale budzet zdarzylam podreperowac. Powiedzmy, ze wyszlo tak, ze nie przypadlam do gustu jednemu z barmanow, zycie, za to jak reszta sie dowiedziala o calej sytuacji to zaproponowano mi pokoj, dwie inne prace i... na prawde duzo dla mnie znaczy ich reakcja!
Dwa kolejne dni na regeneracje po pracy, przygarneli mnie do siebie dwaj Kanadyjczycy, co za szkoda, ze juz wyjechali, bo swietnie nam sie rozmawialo!!!, wczoraj zaczelo padac i ochlodzilo sie, wiec pora ruszyc dalej!
--- [ENG] ---
After Isla Mujeres, where i fully rested, was planning to make only a day stop break in Tulum but after all stayed there almost 10 days as got a job as a waitress in the restaurant on a beach... aaa it was really intensive spanish course!!! ;) Was a hard job but really good experience!!!
First days met there Gael, french guy making pics of birds, what a nice guy!!! Generally stayed at Juan's place from HC, musician surrounded by really great friends. Honestly, these are people who i meet on the way that make this trip so unforgettable!!!
Greetings to all of you!!!