Wloskie apartamenty i szok cenowy - paradoks? Zeby to wyjasnic, to wpierw kilka slow o chlopakach, z ktorymi podrozuje ;). Martin - Slowak, student dziennikarstwa, Michal - Czech, student psychologii -- kuzyni, blisko dwa lata temu wpadli na pomysl, by przejechac swiat dookola Skoda majaca juz troche latek za soba. Dwa lata przygotowan, szukanie sponsorow i udalo sie - od 5 miesiecy sa juz w drodze, teraz to juz wlasciwie blisko finiszu. Co kilkanascie dni dostarczaja do jednej z najwiekszych internetowych czeskich gazet artykul, czasem ktos odezwie sie z zaproszeniem i w ten oto sposob wyladowalismy we wloskich apartamentach nad oceanem, ktorych wlascicielem jest emigrant z Czechoslowacji (gdyz tak wowczas nazywal sie ten kraj) :))). Mieciutkie lozko, klimatyzacja i malutki basen za oknem - to stanowczo wiecej niz mi potrzeba w czasie podrozy... ale jak nadarzyla sie okazja, to grzech byloby nie skorzystac ;))).
A co do szoku cenowego? Kostaryka to jest amerykanska kolonia!!! Wszedzie osrodki dla surferow, ceny w USD, napisy i gazety po angielsku... laaa!!! Znikly kolorowe ryneczki z rekodzielem, wszedzie ¨souvenirsy¨ za ceny z kosmosu, nie bardzo jestem w stanie powiedziec, jakie jest ich lokalne jedzenie... ale wloska pizze pieka calkiem smaczna - a w kazdym miasteczku potworne stado fast foodow!!!