Pobyt w Santa Ana nam sie troche przedluzyl, baaardzo wulkanio-przyjemnie, wiec w zaden sposob nie narzekam ;). Sniadanko, prysznic... w ogrodzie kolo naszego hostelu pierwszy ujrzany KOLIBER - to znak, ze bedzie dobry dzien! Andrew spotkany w Salwadorze koniecznie chcial sprobowac podrozy autostopem, wiec go przygarnelam i tak o to ruszylismy ku Gwatemali! Autobus do granicy za 0.50 USD (chyba najtansze autobusy z calej Ameryki Centralnej), a potem juz marker w reke, kartka ¨Guatemala¨, mniej niz 10 minut wyczekiwania i wieeelka ciezarowka zabrala nas prosto do stolicy :))).