Na drugi dzien po przyjezdzie do Oaxaci padlo pytanie:
- Chcesz isc z nami w sobote na wesele?
- Na wesele, w sensie takie... normalne?
- Tak, przyjaciolka Moly wychodzi za maz, jesli masz ochote sie z nami wybrac to jestes zaproszona.
- Z mila checia. A powinnam sie jakos ubrac specjalnie i gdzie moglabym kupic kwiaty, zeby tak chociaz symbolicznie?
- A nie nie, to tacy normalni ludzie jak my, idziemy normalnie...
Hmmm calosc byla dla mnie pewna zagadka, ciekawosc zostala jednak zaspokojona. Jak wyglada tradycyjne wesele w Xoxo? Otoz juz Wam opowiadam...
Godzina 7 rano slub w kosciele, rano!!! Po ceremonii slubnej panstwo mlodzi co chwila zmieniali lokalizacje, dom panny mlodej, dom pana mlodego. Od rana sniadanie dla gosci, my przyjechalismy po 10, zostalismy poczestowani pyszna czekolada i maslanymi buleczkami. Prawde mowiac myslalam, ze to na tyle... ale calosc miala dopiero sie zaczac! Z wielkiej sali, gdzie odbywalo sie wesele zostalismy poproszeni o przejscie do domu panny mlodej, przemaszerowalismy przez cala wies a na miejscu starsze kobiety w tradycyjnych strojach zaczely rozdzielac kosze z owocami i slodyczami. Alberto tez sie zalapal na jeden, aaa dla niewtajemniczonych Aberto to moj znajomy z wymiany z Macedonii, mieszka w Chihuahua, na polnocy Meksyku. I zaczely sie tance, z wszystkim, z koszami owocow, z kartonami Corony, z tequilla i tak tanecznie udalismy sie spowrotem do sali balowej. Po drodze mieszkancom byly wreczane galazki, nie pamietam czego, ale pachnialy jak jakas przyprawa. Doszlismy na miejsce, znowu tance, potem blogoslawienstwa dla Panstwa mlodych, obiad... dla sporo przeszlo 100 osob!!! Jak tylko skonczylismy, podawano nam nowa Corone... a bylo ciagle jeszcze przed poludniem!!! I najdziwniejszy taniec tego dnia... taniec z indykiem, biedne ptaszysko! Podskakowali trzymajac go za skrzydla z dobre kilkanascie minut, tak sie trzasl potem, ze myslelismy, ze lada chwila zakonczy swoj zywot zawalem! Po obiedzie madrina (matka chrzestna, taka roznica, ze Meksykanie wybieraja matke chrzestna na kazda okazje, tj. osobno na chrzciny, komunie, slub) zaczela rozdawac pomiedzy gosci tequile, trzeba bylo wypic od razu, bo wszyscy goscie mieli czestowac sie z tej samej szklanki. Oczywiscie Ci, ktorzy chcieli, my nie protestowalismy ;). I cos, co towarzyszy chyba wszystkim meksykanskim imprezom, rozrzucanie slodyczy, tony cukierkow, lizakow i roznorodnych slodkosci ... a do tego plastikowe naczynia i sztucce, tak kilka wielkich siat takich naczyn rozrzucono pomiedzy gosci, nasza rodzinka tez kilka zlapala, a co! Bylo pozne popoludnie, goscie zaczynali rozchodzic sie do domow, zabierali ze soba naczynia i kwiaty slubne, to bylo bardzo osobliwe, u nich nie przynosi sie kwiatow dla panstwa mlodych, ale je zabiera ze soba z tego co przyozdabia sale balowa, jesli zostaje jakis alkohol na stole to tez sie go zabiera, specjalnie przygotowane na wesele solniczki i pojemniczki na slodycze tez.
Jedna z bardziej intrygujacych uroczystosci, w ktorych mialam okazje uczestniczyc, niepowtarzalne doswiadczenie.